Translations in context of "rodzice się nie" in Polish-English from Reverso Context: Będziemy się starać przez kilka tygodni, ale jeśli twoi rodzice się nie zgodzą Translation Context Grammar Check Synonyms Conjugation
Jakieś osiem lat temu moi rodzice się rozwiedli. To nie było udane małżeństwo – nie szanowali się nawzajem, w dodatku oboje się zdradzili. Moja mama jako pierwsza dowiedziała się, że ojciec ma inną kobietę. Później tata dowiedział się o kochanku mamy i od tamtego czasu w domu rozpoczął się prawdziwy horror. Kłócili się prawie bez przerwy, spali w oddzielnych pokojach i nie mogłam zrozumieć, dlaczego się nie rozwiodą. Męczyli się ze sobą, ja to widziałam i też cierpiałam. W końcu złożyli dokumenty rozwodowe, a tata po prostu wyprowadził się z domu. Często się z nim widywałam, chociaż mama była temu przeciwna. Nastawiała mnie przeciwko ojcu, on zresztą robił to samo. Chociaż byłam prawie dorosła, to i tak cierpiałam z tego powodu. Trudno mi było słuchać, jak tata nazywa moją mamę „krową”, a ona jego “niedorajdą”. Kochałam ich oboje jednakowo i nigdy nie rozumiałam, jak mogą być tacy ślepi – torturowali mnie swoją nienawiścią do siebie. Na moje szesnaste urodziny zaprosiłam do naszego domu krewnych. Gotowałyśmy z mamą przez cały dzień, nakryłyśmy do stołu, a gdy goście zaczęli się schodzić, powiedziałam jej, że czekam jeszcze na ojca, którego też zaprosiłam. Zaprowadziła mnie wtedy do pokoju i powiedziała, że nie będzie tolerować takiego wstydu, a następnym razem kiedy zaproszę ojca bez jej zgody, jedyne co będzie mogła zrobić, to spakować rzeczy i się wyprowadzić. Pamiętam ten dzień jako najgorsze urodziny w moim życiu. Mama siedziała z zaciśniętymi ustami i na każdą uwagę ojca przewracała oczami i głośno parskała. Goście tylko patrzyli po sobie, skonsternowani. Ten wieczór to była kompletna katastrofa, miałam zepsuty humor i nie chciałam już później żadnych urodzin. Bardzo lubiłam odwiedzać mojego tatę, mimo że mieszkał ze swoją dziewczyną, którą poznał jeszcze kiedy był z mamą. Miło spędzaliśmy czas, graliśmy w gry planszowe, bardzo mi się u nich podobało. Ale za każdym razem, kiedy znów szłam się zobaczyć z tatą, musiałam wysłuchiwać pretensji od mamy. Rozumiem, że była rozczarowana zdradą ojca, ale sama też nie była święta, więc dlaczego tak się do siebie odnosili? Kiedy miałam 18 lat, mojemu ojcu urodził się syn Łukasz. Uwielbiałam się z nim bawić, zwłaszcza gdy był mały. Często chodziliśmy z ojcem na spacer, a Łukasz spał sobie wtedy w wózku. Jest moim bratem i bardzo go kocham. Mój pozytywny stosunek do Łukasza też irytował moją mamę. Denerwowało ją wszystko, co dotyczyło taty… Kiedy skończyłam 21 lat, wyjechałam do pracy za granicę. Byłam tam przez rok i udało mi się zarobić na własne mieszkanie. Małe, jednopokojowe, ale za to swoje. Zrobiłam remont i zorganizowałam parapetówkę. Od razu uprzedziłam rodziców, że oboje zostali zaproszeni. Moja mama strasznie się zezłościła, bo nie mogła zrozumieć, że kocham ojca tak samo jak ją. Tata też powiedział, że nie chce żeby „ta nawiedzona” poznawała jego nową rodzinę, bo „Łukasz pewnie będzie przerażony…”. Byłam wściekła. Kiedy to wszystko od nich usłyszałam, długo płakałam. Mimo, że mam 22 lata, to jednak wciąż jestem ich dzieckiem, a oni są dorosłymi, którzy od ośmiu lat nie mogą się ze sobą pogodzić, mimo że oboje są tak samo odpowiedzialni za rozpad ich małżeństwa. Na tę parapetówkę nie zapraszałam wielu osób – tylko najbliższych, a oni (rodzice) zachowywali się jak małe dzieci, bardzo mnie przy tym raniąc. Nie mogłam zaprosić tylko jednego z nich, chociaż jestem pewna, że na to liczyli. Jeśli zaprosiłabym ojca z rodziną – obraziłaby się mama, a gdybym zaprosiła tylko mamę – tata miałby pretensje. Tak długo znosiłam te ich nieporozumienia i kłótnie, za każdym razem wysłuchiwałam, jak obrzucają się nawzajem błotem, że już nie będę tego dłużej tolerować. Następnego ranka zadzwoniłam do mamy, a potem do ojca i powiedziałam, że oboje mogą nie przychodzić, bo nie mam siły już tego dłużej znosić. Mogą się kłócić, mogą nawet pluć sobie w twarz, ale mnie niech już więcej w to nie wciągają. „Jeżeli nie chcecie, to nie przychodźcie. Nie zapraszam nikogo z was, bo to będzie kolejne zrujnowane święto, jeżeli oboje tu przyjdziecie. Nie chcę tego,” – tak im powiedziałam. Nie spodziewałam się, że któreś z nich przyjdzie tego dnia na imprezę, bo mogli się obrazić o to, co usłyszeli, ale już się tym nie przejmowałam. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, zjawili się oboje. Może zrobiło im się wstyd za swoje zachowanie… Tym razem mama ani razu nie dogryzła tacie ani nawet nie patrzyła na niego krzywo. Może powinnam była powiedzieć im to wszystko wcześniej, oszczędziłabym sobie wielu przykrości.
Jeśli jednak bardziej niż być dumni, chcemy, by czuło się ono kochane, to warto – nie tylko w Dzień Dziecka – przemyśleć, jaki wpływ na nie ma to, co i jak do niego mówimy. I co robimy. 1. Uważnie wsłuchuj się w dziecko - Dziecko akceptowane uczy się kochać. Niemowlę mówi do ciebie swoim zachowaniem. Reaguj na jego potrzeby.
fot. Adobe Stock Większość ludzi powiedziałaby, że wiodę nudne życie. Mam od lat tego samego męża. Od lat pracuję w tej samej firmie. Niby nuda, a dla mnie to raj. Po tym co przeszłam w domu rodzinnym. Moi rodzice pobrali się jako bardzo młodzi ludzie. Byli piękni jak z filmu. Ona wysoka brunetka o włoskiej urodzie, on postawny blondyn w typie Roberta Redforda. Ich ślubne zdjęcie przez lata dekorowało wystawę zakładu fotograficznego. Wracając ze szkoły, mogłam podziwiać przez szybę ich szczęśliwe młodzieńcze uśmiechy, choć wiedziałam, że w domu czeka nas kolejna dzika awantura. Kłócili się praktycznie o wszystko. Najczęściej o uczucia. Byli zazdrośni o każde spojrzenie tego drugiego na potencjalnego rywala lub rywalkę. Ale nie tylko o to... Miałam w domu piekło Ojciec pracował w handlu zagranicznym, często znienacka wyjeżdżał w sprawach służbowych, zostawiając sprawy domowe na głowie mamy. A ona nie umiała i nie chciała zajmować się np. sprawą naprawiania samochodu, zwłaszcza że nawet nie umiała prowadzić. Dla ojca było oczywiste, że mama na jego żądanie ma wszystko rzucać i biec mu z pomocą. Ją to przerażało, broniła się, a wtedy w niego wstępował diabeł. Krzyczał, że jest dla niej chodzącym portfelem, że jego sprawy w ogóle jej nie obchodzą. Na to ona odwrzaskiwała, że w przeciwieństwie do jego sekretarki nie musi spełniać wszystkich jego zachcianek. Tak wymawiała słowo „wszystkich”, że od razu wiedziałam, że chodzi o coś niewłaściwego. W takich chwilach ojciec najczęściej zaczynał szarpać matkę za rękę lub ramię, a ona próbowała podrapać mu twarz swoimi długimi, wypielęgnowanymi paznokciami. Wielokrotnie jej się to udawało. Darli się na siebie i zrzucali ze stołu, co na nim stało: talerze, szklanki z herbatą, czy kawą, a raz nawet maszynę do szycia. Do tej pory w podłodze jest wgłębienie po tamtym koszmarnym wieczorze. Ja próbowałam te sceny przeczekać, ukryta w przedpokoju za wiszącymi na wieszaku paltami. Uroiłam sobie w swojej małej dziecięcej główce, że jeżeli nie będę już mogła tego wytrzymać, to jestem blisko drzwi, więc zawsze mam szansę niepostrzeżenie wymknąć się z domu. Ale nigdy tego nie zrobiłam. Chciałam, żeby się rozeszli. Żeby już było cicho. Godzinami fantazjowałam, że przenoszę się na zawsze do rodziny tej czy innej mojej koleżanki. Tak się bawiłam. W gruncie rzeczy byłam przekonana, że oni pozostaną razem na zawsze. Awantury rodziców czasem kończyły się tym, że ojciec chwytał kilka osobistych rzeczy, jakieś ciuchy, wciskał je byle jak do walizki i znikał. Matka potem długo płakała. Po jakimś czasie, trochę jakby mimochodem przekazywała mi wiadomość, że tata żyje i pomieszkuje u kolegów, a stołuje się u swojej ciotki. Mama nienawidziła ciotki, bo uważała, że wychowując bratanka od małego, zepsuła go zupełnie i zrobiła z niego egoistycznego potwora. Często pod nieobecność ojca matka kazała mi rozsądzać, kto z nich ma rację: ona czy on. To było tak dla mnie tak bolesne, że nawet teraz, jak wspominam te chwile, robi mi się słabo. Całe moje dzieciństwo to była istna huśtawka emocji. Rodzice się kłócili, ojciec znikał z domu na jakiś czas, za chwilę się godzili, ojciec wracał i całował matkę po rękach. „Moja Bożenka, moja śliczna” – gadał w kółko. Kiedyś nawet tak się nad nią wzruszył, że się popłakał. Pokłócili się znowu po dwóch tygodniach. To było nie do wytrzymania. Uważałam, że moi rodzice są wariatami. To znaczy ojciec jest szalony sam z siebie, a matka, dlatego, że z nim jest. Tata miewał romanse. Odbierałyśmy często dziwne głuche telefony. Mama znajdowała na koszulach ojca ślady szminki. Pewnej nocy zadzwonił jakiś mężczyzna. Okazało się, że to mąż aktualnej kochanki ojca. Gadał z mamą ponad godzinę. Mężczyzna odzywał się regularnie, a potem zaczął spotykać się z moją mamą. Cierpiałam podwójnie. Nie wiedziałam, czy powinnam ostrzec ojca, czy lepiej zachować milczenie. Potwornie się bałam, jak skończy się ta historia. Skończyła się koszmarną awanturą, podczas której rodzice wyrzucali sobie nawzajem zdradę. Matka w napadzie szału zerwała z karnisza firanki i rzuciła się na ojca z nożyczkami. Ten zaczął ją odpychać, gdy ja akurat najszybciej jak mogłam, przemykałam pod ścianami. Nagle poczułam ból. Moi rodzice niechcący zrobili mi krawieckimi nożyczkami dziurę w policzku. Padłam na podłogę zalana krwią. To ich otrzeźwiło. Natychmiast pojechaliśmy na pogotowie. Rana na szczęście nie była bardzo poważna. Założyli mi szwy, dali zwolnienie lekarskie. Po jakimś czasie ojciec załatwił mi operację zmniejszającą bliznę. Wbrew oczekiwaniom wszystkich, wcale zbytnio nie przeżywałam mojego zeszpecenia. Już wcześniej uważałam się za nieładną. Nie byłam podobna do rodziców. Gdy podrosłam, mama wypominała mi, że mam złą figurę, że nie umiem się ubrać. Teraz przestała. Byłam brzydka częściowo z ich winy. To mi dawało poczucie władzy nad nimi. Zawsze mogłam powiedzieć: „Patrzcie, co mi zrobiliście”, więc wreszcie zostawili mnie w spokoju. Chciałam uciec z tego domu Gdy tylko zdałam maturę, chciałam jak najszybciej opuścić dom. Postanowiłam zdać na studia w innym mieście i bezczelnie zażądać od rodziców sfinansowania mojej nauki, a gdyby odmówili, zamierzałam wystąpić o alimenty. Jednak ojciec bez szemrania opłacił mi mieszkanie i życie w Trójmieście, a potem zaprotegował mnie do pracy w pewnej spółce. Minęły lata. O tym, że rodzice się rozwiedli, dowiedziałam się po fakcie. Wciąż mieszkali razem. Razem też podejmowali mnie z mężem w święta, nie zająknąwszy się, że formalnie nie są już małżeństwem! – Ojciec będzie się żenił – powiedziała mi pewnego razu matka głuchym tonem. Zamarłam przy słuchawce. – Chyba jest już żonaty… Z tobą, od dziesięcioleci – wybąkałam po chwili. – Nie, rozwiedliśmy się rok temu, a pół roku temu podzieliliśmy się pieniędzmi. Wyprowadził się przed miesiącem. Chciał mi zrobić awanturę, więc mu powiedziałam, że zawołam policję, bo nie jest moim mężem i nawet nie jest tu zameldowany – spokojnie ciągnęła moja matka. Dosłownie zabrakło mi tchu, gdy to usłyszałam. Poczułam się znowu jak mała dziewczynka: bezradna, przestraszona. Oparłam się o ścianę. Mąż podsunął mi krzesło. Opadłam na nie ciężko. – Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? – Chciałam cię chronić – wyszeptała sztucznym słodkim głosem, po czym dodała już normalnym: – Trochę się wstydziłam. Takie zamieszanie u emerytów. – Mamo, kiedy to się skończy?! – Już się skończyło. Twój ojciec nic mnie nie obchodzi. Nie chcę, żebyś była na jego ślubie, więc… – coś tam jeszcze mówiła, ale ja się rozłączyłam. Z mamą nie rozmawiałam przez dłuższy czas. Ojciec odezwał się po miesiącu. – Muszę się ciebie poradzić. Jestem w Sopocie, wpadnę za jakąś godzinę – zapowiedział i rzeczywiście przyszedł. – Chyba straciłem wszystkie pieniądze – zaczął od razu. – Kolega miał problemy, pożyczyłem mu na procent. Nieraz tak robiłem. Ale… on umarł, a wdowa udaje, że nic nie wie, że nic nie jest mi winna. Co mam robić, co mam robić? – powtarzał. Poszłam po męża, który, jako prawnik, udzielił mu kilku konkretnych rad. Ojciec zanotował wszystko w notesie i chyba dość zadowolony wyszedł. Już przed domem, na podjeździe, odwrócił się. – A, z tego wszystkiego zapomniałem. Zaręczyłem się. Mam cudowną kobietę i chcę, żebyście ją poznali! – krzyknął. Zatrzasnęłam drzwi. Nie zamierzałam poznawać żadnej kobiety, która poleciała na starszego ustosunkowanego, zamożnego faceta. Co za obrzydliwość! A jednak ją poznałam. Tuż po tym jak otrzymałam wiadomość, że ojciec dostał rozległego zawału i leży na OIOM-ie z bardzo złym rokowaniem. Samolotem przyleciałam do Warszawy i od razu poszłam do szpitala. Na korytarzu pod salą nie spotkałam tlenionej blondyny czyhającej na pieniądze mojego staruszka. Stała tam siwa, elegancko ubrana dama w średnim wieku. To była narzeczona ojca. – On tak chciał, żeby pani mnie zaakceptowała! – szlochała. – Ja dla niego zrobię wszystko, niech tylko z tego wyjdzie! Mam dom specjalnie zaadaptowany dla potrzeb niepełnosprawnych, bo mój mąż jeździł na wózku. Teraz to wszystko może służyć Staszkowi: winda, specjalna łazienka. Nie chcę od niego nic, pieniędzy ani niczego. Chce tylko jego! Z lękiem poszłam odwiedzić ojca. Początkowo mnie nie poznał, potem skinął lekko ręką. Nie było tak źle. Cały czas zastanawiałam się, czy zawiadomić matkę, że ojciec jest w ciężkim stanie, czy nie. Narzeczona ojca zrobiła na mnie dobre wrażenie. Tata chciał z nią być, sam mi o tym mówił. Naprawdę nie wiedziałam, co mam robić, więc wsiadłam w pociąg i wróciłam do domu. W następny weekend znów wybrałam się odwiedzić tatę. Pojechaliśmy z mężem samochodem. Na korytarzu nie było narzeczonej ojca. Była za to moja matka. Żywo rozmawiała z pielęgniarkami, wyglądała na zadomowioną. Kompletnie mnie zaskoczyła. – Cześć – rzuciła moja mama. – Idź do taty, czuje się znacznie lepiej. – Ale co ty tu… – zaczęłam. – Najpierw odwiedź ojca – wydała mi polecenie, jakbym była dzieckiem. Posłuchałam jej. Nieco zła na siebie poszłam do taty. Przywitał mnie delikatnym uśmiechem. Miał znacznie lepszą cerę i widać było, że siły mu wracają. – Chcę do domu – powiedział cicho. – Chcę do domu. Gdzie Bożenka? – Mama czeka przed salą – odparłam zbita z tropu. – A co z tamtą panią? – Jaką panią? Zawsze ważna była dla mnie tylko mama – odrzekł uroczyście. Udawał czy miał zanik pamięci? Nie byłam w stanie się zorientować. Potem dopytałam o to samo mamę. – Nie wiem, co pamięta – odparła spokojnie. – I nie interesuje mnie to. Chce, żebym zabrała go do domu, i tak zrobię. – Mamo, on zaraz odzyska siły i znowu zaczniecie te wasze polki. Opamiętaj się! Jeszcze niedawno mówiłaś, że chcesz mieć spokojną starość – westchnęłam. – Nic nie rozumiesz. My z ojcem pewnie nie pasujemy do siebie, skoro tak się żremy całe życie, ale też przez te kilkadziesiąt lat staliśmy się naprawdę dwoma połówkami jabłka. Nie zostawię go teraz, kiedy on mnie tak bardzo potrzebuje. – Będziecie się kłócić, a on będzie cię obwiniał, że stracił przez ciebie pieniądze. Bo przecież zawsze szukał winnego, jak sam popełnił błąd. Wiesz o tym dobrze! – Bzdury! Odzyskaniem pieniędzy zajmuje się już prawnik i wszystko jest na dobrej drodze. Tata musi tylko wydobrzeć i wtedy wyjedziemy na dłużej, gdzieś, gdzie jest łagodny klimat. – Mamo, zachowujesz się jak zakochana nastolatka! – prychnęłam. – A ty jesteś tchórzem, co boi się uczuć. Nie chciałam przedłużać tej rozmowy. – Zrobisz, co zechcesz. Ale już nie uda się wam mnie w to wmieszać. Nie chciałam, żeby powiedziała coś, co znowu mnie zrani. Niejeden raz demonstrowała pogląd, że awanturowanie się dowodzi miłości, a powściągliwość świadczy o niedostatku uczuć. Wracaliśmy z mężem do domu, słuchając muzyki poważnej. Dopiero dojeżdżając do Trójmiasta, spytałam męża: – Wiesz, o co tu chodzi? – Tak, rozmawiałem z mamą – odrzekł, nie odrywając wzroku od szosy. – Oni są nienormalni! – zawołałam. – Co nieco – uśmiechnął się. – Ale pamiętaj o tym, co powiedział któryś myśliciel: „Nie można oceniać związku, nie będąc w nim, bo ma się za mało danych”. – Skrzywdzili mnie, jak byłam mała… – Tak, ale to przeszłość. Przetrwałaś to. Nie jesteś już dzieckiem. Jesteś wspaniałą kobietą, która świetnie sobie radzi... – A jak znów zaczną urządzać burdy? – Są dorośli. To ich sprawa. Milczeliśmy przez chwilę, a potem wyrzuciłam z siebie kolejną obawę: – Podobno ktoś odzyskuje kasę w imieniu ojca. A jeśli to kolejny złodziej? – Zapewniam cię, że to nie złodziej – odparł uroczyście mój małżonek, a wtedy pewna myśl wpadła mi do głowy. – To ty pomagasz ojcu? – spytałam, a widząc jego uśmiech, zawołałam oburzona: – Dlaczego mi nie powiedziałeś? – Byłabyś przeciw. Patrzysz na niego oczami przestraszonego dziecka, a on jest tylko bezradnym starszym panem. Napisałem kilka pism na papierze firmowym kancelarii i już zrobiły odpowiednie wrażenie. Pieniądze wrócą, jestem pewny. I wróciły. Mój mąż jest świetnym prawnikiem, a nasze małżeństwo to cudowny rejs po spokojnych wodach, tak innych od wzburzonych fal ze związku rodziców. Te prawdziwe historie też cię zainteresują:„Nie lubię dzieci swojego przyszłego męża, a raczej one nie dają się lubić. Co zrobić, by te mały potwory przestały próbować wyrzucić mnie z domu?”„Teściowa córki ukradła mi męża! Teraz nawet mi go szkoda - przy tej babie nie będzie miał lekko...”„Jestem uciekającym panem młodym. Rodzina mnie nienawidzi, ale to było jedyne rozwiązanie...”
Ich rodzice się rozwiedli kilka lat temu. Isabela z mężem zaprasza je, kiedy to tylko możliwe, by utrzymać rodzinne więzi. Pewnego dnia, powiedziała swojej wnuczce Berenice: „Modlę się za was i waszych rodziców w każdy czwartek”. Wyznanie bardzo je wzruszyło, więź duchowa okazała się mocniejsza niż łzy.
Każdy zgodzi się, że rozwód to nic przyjemnego dla psychiki małych dzieci. Ale czy to oznacza, że rozstania rodziców znosimy lepiej jako dorośli? Niezupełnie. Wyobraź sobie, że para twoich dobrych znajomych postanawia się rozstać. Kojarzysz to uczucie zażenowania, kiedy zaczynają chcieć, żebyś był w to rozstanie zaangażowany? Zbyt zaangażowany? Skoro trudno jakoś delikatnie dać znajomym do zrozumienia, że przesadzają, to jak zrobić to z jedyną parą świata, która nie ma żadnych zahamowań we wciąganiu cię w swój break up? Tą, która „przecież cię spłodziła / urodziła” więc jak mógłbyś odmówić...? Rozwód zmienia ludzi i ich zachowania. Najkrócej mówiąc, trochę dziecinieją. Rodzice zapominają wtedy, że OK, zawsze mówiliśmy im, że chcielibyśmy już zostać dorosłymi i teraz nam się udało, ale nie po to, żeby 20 lat później niańczyć dwójkę 40-latków, bo nagle się sobą znudzili... Czasami rzeczy wymykają się spod kontroli, nagle kłótnie, które są akceptowalne w normalnie działającym związku (te, po których twoi sąsiedzi chcą dzwonić po policję, ale 15 minut później już przytuleni razem oglądacie serial) u rozwodzącej się pary mogą skończyć się przymusowymi 2-dniowymi wakacjami na komisariacie. Komu wtedy przypada zaszczyt dostarczenia ubrań dla szczęśliwego zatrzymanego? No tak, nam, "dzieciom". Już widzę jak ktoś wymaga od nas tego samego, kiedy mieliśmy 5-lat... Jest niewiele rzeczy gorszych niż nadmiar informacji o życiu związkowym twoim rodziców. Szczególnie w trakcie rozwodu rodzice często chcą dzielić się wszystkim i zbyt chętnie opowiadają nam o wygasaniu ogniska ich wzajemnych namiętności, dodając, że jeszcze parę miesięcy temu co najmniej raz w tygodniu.... Nie, nie, nie! TOO MUCH INFORMATION, mum and dad! Rozwód negatywnie wpływa na podświadome oczekiwania małego dziecka wobec jego ewentualnych przyszłych związków. Wiadomo, nie przeczymy. Gorzej, że jako dorośli, obserwujący rozwód rodziców z ponad 20-letnim stażem małżeńskim, najczęściej jesteśmy już w jakimś związku. I zaczynamy się zastanawiać: czy jeśli zostaniemy ze sobą jeszcze dwie dekady to z nami stanie się to samo?! Dzięki za spóźnioną lekcję pozytywnego nastawienia do życia, mamo-tato. Jest w rozwodzie rodziców jednak jedna cenna lekcja, której nie zrozumielibyśmy jako dzieci. Ok, może nas związek też się rozpadnie, może dopiero za następne 20 lat, ale wiemy już, że z tym rozpadem na pewno nie pójdziemy do sądu z prośbą o jego dokładne przeanalizowanie. Nie ma nic gorszego niż kilka miesięcy tłumaczenie obcym w togach czemu to twój partner jest tym złym, a potem całkowite zdawanie się na ocenę tych opowieści przez ludzi, którzy nie mogą przecież rozumieć specyfiki kilkudziesięcioletniej relacji. Jeśli więc chcecie pomóc swoim rodzicom, przyszłym-rozwodnikom, zafundujcie im kilka wizyt u mediatora. Będzie taniej, szybciej i mniej boleśnie dla wszystkich.
Dowiedź więc, że masz poczucie obowiązku. Traktuj poważnie każde zadanie zlecone przez rodziców. Nie upodabniaj się do młodzieńca z przypowieści Jezusa. Kiedy ojciec polecił: „Synu, idź, pracuj dziś w winnicy”, ten odrzekł: „Tak jest, panie! Ale nie poszedł” ( Mateusza 21:28, 29 ).
Kiedy rodzice się rozwodzą – 10 rzeczy, o których warto pamiętać Kiedy stwierdzisz z mężem, że już nie ma dla Was przyszłości, że najwyższy czas się rozstać, wtedy pojawia się myśl: „A co z dziećmi?”. Nie ma co się zadręczać wyrzutami sumienia, że krzywdzicie w ten sposób dziecko. W tej sytuacji najlepszym wyjściem będzie skoncentrowanie się na tym, w jaki sposób przygotować pociechę do waszego rozstania, jak najlepiej przekazać jej tę informację i jak zaplanować dalsze życie. Każde dziecko ma prawo wiedzieć, co się dzieje, a ukrywanie i udawanie, że wszystko jest w porządku, nie jest najlepszym rozwiązaniem. A wręcz przeciwnie, dzieci bardzo szybko odczuwają, gdy między rodzicami dzieje się coś złego i prędko wychwytują negatywne emocje. W przypadku rozwodu rodziców dziecku rozsypuje się cały świat. Świat bezpieczny, który do tej pory zapewniała mu mama i tata. Nawet jeśli rodzice starają się pokazywać, że: „Tata z nami już nie mieszka, ale nie dzieje się nic złego, on nadal Cię kocha!”. W takich sytuacjach dziecko zaczyna samo wymyślać sobie scenariusze, co się stało, dlaczego się tak dzieje. Niestety często obwiniając siebie za zaistniałe okoliczności. Rodzice, którzy podchodzą do rozstania, myśląc, że to ich sprawa, są w wielkim błędzie. Często rzucane są słowa: „Jesteś za mały, żeby to zrozumieć” albo „To nie twoja sprawa” bądź „Będziesz większy, to porozmawiamy”. Nawet w przypadku nastolatka – rodzice nie lubią poruszać rozmów na temat ich rozwodu. Często ukrywając wiele informacji. 1. Nie bój się rozmawiać Nieważne, ile dziecko ma lat, czy 4, czy 14! Każdy syn i córka ciężko przechodzą rozstanie rodziców. Wtedy najważniejsze są rozmowy. Szczere, bez unikania odpowiedzi na pytania dziecka. Oczywiście komunikat o rozstaniu powinien być adekwatny do wieku. Postarajmy się, by nasze przekazy nie obciążały dziecka naszymi problemami, nie przelewajmy na nie naszych własnych obaw lub niechęci wobec partnera. Jeśli dziecko zapyta: „A dlaczego się rozwodzicie?”, to nie oznacza, że chce usłyszeć całą prawdę. Raczej nie jest gotowe, by zagłębiać się w szczegóły, że tata pije albo mama ma kochanka. Owszem, nie można ukrywać powodu rozwodu, ale na wszystkie szczegóły przyjdzie czas. Często rodzice obawiają się reakcji dziecka na taką wiadomość. Boją się histerii czy agresji. W rzeczywistości pociechy rzadko tak reagują. Małe dziecko nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji takiej decyzji. Starsze może mieć wiele obaw, bo np. rodzice koleżanki burzliwie się rozstali. Warto więc postarać się wytłumaczyć dziecku, jak zmieni się jego życie. 2. Nie same słowa mają znaczenie Z pewnością wszędzie możecie przeczytać, że warto zapewnić dziecko, że mimo rozstania mama i tata bardzo je kochają. Z pewnością jest to bardzo istotne i powinno być wypowiedziane. Jednak liczą się nie tyle nasze słowa, co czyny. W przypadku rozwodu warto, by rodzice współpracowali ze sobą i każdy poświęcał dziecku dużo czasu. Dobrze jest podkreślić, że rozwodzą się rodzice, a nie rodzina, tata czy mama nie rozstają się ze swoimi dziećmi. W tym wypadku czas i uwaga poświęcona dziecku ma jeszcze większą wartość. 3. Przygotuj się, że dziecko musi odreagować całą sytuację Dzieci na wieść o rozwodzie rodziców reagują różnie, jedne zamykają się w sobie, inne wręcz reagują agresywnie. Pociechy takie zaburzenia emocjonalne mogą przechodzić nie tylko tydzień po otrzymaniu informacji, ale nawet i miesiąc. Jedne będą się buntować, łamać dotychczasowe zasady i zachowywać się agresywnie. U innych może nastąpić regres rozwojowy. Warto wtedy dać dziecku trochę luzu, ale również intuicyjnie kierować całym zdarzeniem. Najgorsze dla pociechy jest kilka pierwszych miesięcy. Potem sytuacja może się uspokoić i unormować. Nastąpi faza akceptacji. 4. Ale… Pamiętaj, by nie przypisywać wszystkich trudnych zachowań sytuacji rozwodowej. Każde dziecko, jak każdy człowiek, ma swoje trudności i problemy. Przyczyn może być wiele, choćby kryzys rozwojowy. Problemy wychowawcze zdarzają się zarówno w rodzinach pełnych, jak i tych po rozwodach. Bądź czujna/czujny, ale nie myśl też, że wszystkie trudne zachowania wynikają z Waszego rozstania. 5. Nigdy nie włączaj dziecka w Wasze konflikty! Kolejna sprawa – czasami rodzice po rozwodzie starają się grać na emocjach dzieci, czyli nastawiać je przeciwko drugiemu rodzicowi. Najgorsze głupstwo, jakie mogą popełnić rodzice – gdy rozstają się w kłótni, a nie w zgodzie. Niezależnie od tego, jak silną nienawiścią do siebie pałacie, nigdy nie można przekazywać dziecku takich uczuć. Nie powinno się również mówić źle o drugim partnerze. Matka zawsze jest matką, a ojciec – ojcem, oboje niezmiennie powinni pozostać ważnymi osobami w życiu dziecka. 6. Postaraj się współpracować z partnerem Spór sądowy o dziecko – starajcie się tego uniknąć. Oczywiste jest, że rozwód zazwyczaj wynika z konfliktów i trudnych emocji. Często niełatwo o współpracę. Warto jednak włożyć dodatkowy wysiłek i dla dobra dziecka wypracować porozumienie. Bez nerwów przeanalizować wszelkie aspekty, gdzie mu będzie najlepiej. Jeśli rodzice dojdą do kompromisu, nie należy ograniczać dziecku kontaktu z drugim rodzicem. Mimo że mama czy tata nie widuje się z pociechą codziennie, niech nie zaniedbuje tych kontaktów. Alimenty to nie wszystko! W wychowaniu dziecka trzeba uczestniczyć ciałem i duchem, a nie tylko finansowo. 7. Ogranicz ilość zmian do minimum Zwłaszcza gdy masz małe dzieci. Oczywiście rozwód najczęściej przynosi wiele zmian: przeprowadzkę, reorganizację codzienności. Postaraj się jednak wprowadzać je stopniowo i delikatnie. Zmiana przedszkola, niani czy generalny remont zdecydowanie nie są dobrym pomysłem. Choć dla Ciebie takie radykalne ruchy mogą się wydawać korzystne, dziecko potrzebuje stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Jeśli planujesz większe zmiany, porozmawiaj o nich z dzieckiem i uprzedź je o tym, nawet to najmłodsze. 8. Daj dziecku przestrzeń do wyrażania swoich emocji Rzadko zdarza się, że dziecko reaguje z ulgą na rozstanie rodziców, najczęściej towarzyszy mu wiele trudnych emocji. Z pewnością jedna rozmowa informująca o rozwodzie nie wystarczy. Często rozmawiaj z dzieckiem, pomóż mu nazwać jego emocje, zawsze w formie pytającej: „Wydaje mi się, że jest Ci smutno, że tata z nami nie mieszka. Mam rację?”. Nie obawiaj się takich rozmów. Najczęściej dzieci nie oczekują odpowiedzi czy pocieszenia. Chcą, by ktoś je wysłuchał, interesował się tym, co czują. Więcej w tym artykule. 9. Nie bój się prosić o pomoc Korzystanie z pomocy psychologa nadal nie cieszy się w Polsce powodzeniem. Dobrze byłoby, gdyby rodzice wspólnie udali się na terapię, by rozstać się we względnej zgodzie, lub żeby każdy z rodziców udał się na terapię osobno, aby przepracować swoje emocje i nie obciążać nimi dziecka. Jeśli nie jesteście na to gotowi, warto udać się do psychologa, choćby po poradę, jak komunikować się z dzieckiem i jak zadbać o jego potrzeby. Jeżeli między rodzicami jest ostry spór, warto skorzystać z pomocy mediatora. 10. Komunikacja, miłość, uwaga i czas Często rodzice są przerażeni rozstaniem i tym, jak wpłynie ono na dziecko. W rzeczywistości jednak to nie samo rozstanie może wpłynąć niszcząco na pociechę, ale sposób, w jaki będzie ono przebiegać. Sądowy spór o dziecko, włączanie go w konflikty, tworzenie sojuszu przeciwko drugiemu rodzicowi, kłótnie, awantury i trzaskanie drzwiami – to za dużo dla dorosłego, a co dopiero dla malucha lub nastolatka. Jeśli jednak rodzice dla dobra dziecka są w stanie pozostawić swoje negatywne emocje na boku i wypracować porozumienie, rozstanie może okazać się bardziej korzystne niż ciągłe domowe awantury lub ciche dni w pełnej rodzinie. Pamiętaj, że dziecko w tej sytuacji niczego nie potrzebuje bardziej niż czasu, uwagi i miłości rodzica. Obojga rodziców.
Badanie Spengler pokazuje też, że zachowanie w szkole - a właściwie stosunek do niej, pozwala przewidzieć sukces życiowy w znacznie większym stopniu niż np. pochodzenie dziecka. Przywiązywanie wagi do tego, co się dzieje w szkole , jest jednym z warunków sukcesu. 3. Jako uczeń ma duże poczucie odpowiedzialności.
Jestem w ciężkiej sytuacji, nie wiem, co mam robić, mam myśli samobójcze!!! Może zacznę od tego, że gdy miałem lat 19 poznałem dziewczynę. Wszystko się nam układało, byliśmy już razem 3 lata. Podczas tych trzech lat wykryto u mojej mamy raka piersi. Wtedy zacząłem być nerwowy, nie radziłem sobie z tym, ponieważ byłem bardzo związany z moją mamą, bardzo ją kochałem. Chwilę później musiałem iść do wojska. Podczas mojej służby dowiedziałem się, że moja mama ma raka złośliwego! Po 3 miesiącach mojej służby we wojsku zaręczyłem się z tą dziewczyną. Jej mama wtedy przebywała za granicą i moja przyszła żona miała okazję wyjechać i zarobić troszkę, więc postanowiliśmy, że wyjedzie i tak się stało. Pod koniec mojej służby w wojsku, gdy rozmawialiśmy przez telefon, czułem, że coś się psuje między nami. Zacząłem być zazdrosny! Ona mi mówiła, że ma bardzo fajnego znajomego, że może z nim o wszystkim porozmawiać, ale mówiła mi również, że to tylko przyjaciel. Wtedy zacząłem być jeszcze bardziej zazdrosny, ponieważ myślałem, że ja jestem tą osobą, z którą można o wszystkim porozmawiać! Wtedy przestała już tak często dzwonić. Byłem tym wszystkim bardzo załamany. Potrzebowałem jej wsparcia psychicznego, gdy moja mama była chora, ale nie miałem :( Pod koniec wojska byłem już wyczerpany psychicznie, nie dawałem sobie rady z tym wszystkim. Gdy tylko wyszedłem z wojska, moja mama już leżała tylko w łóżku, nie mogła już chodzić, nie mogłem na to wszystko patrzeć. Serce mi się łamało i nie miałem z kim już o tym porozmawiać. Miesiąc później moja przyszła żona przyjechała na urlop, więc pojechałem do niej i mówię co się dzieje, już nie chcesz być ze mną? A ona na to wszystko, że ona już ma dość mojej zazdrości i oddała mi pierścionek zaręczynowy, powiedziała, że musi odpocząć ode mnie, powiedziała, że jak minie jakiś czas, to może wrócimy do siebie. Wtedy poczułem, jakby mi się cały świat walił, naprawdę ją kochałem. W drodze powrotnej do domu chciałem popełnić samobójstwo, ale nie dałem rady. Zajechałem do domu z płaczem i zacząłem rozmawiać z mamą, i ona mi powiedziała, że będzie wszystko w porządku, ale ja dalej byłem strasznie załamany i ciągle myślałem o samobójstwie. Dzwoniłem do nie, ale nie odbierała. Chciałem porozmawiać, ale powiedziała, że już nie ma o czym. Mijał czas, a ja jakoś sobie z tym radziłem, chociaż było mi bardzo ciężko, ponieważ wszystko tak naraz się zawaliło, mama, dziewczyna itd. Pod koniec już było tak źle z moją mamą, że musiałem z tatą przebierać ją itd. To było straszne, jak w nocy przykrywałem się poduszką, ponieważ nie mogłem słuchać, jak moja mama stęka z bólu! To, co działo się w mojej głowie, to nie do opisania, nie mogłem nic zrobić, żeby jej pomóc! Pod koniec choroby mama dostawała morfinę na uśmierzenie bólu, ale i to czasami nawet nie pomagało. Po kilku miesiącach zacząłem sobie z tym wszystkim jakoś radzić (chociaż nadal ciągle co sobotę dzwoniłem do niej), wysyłałem SMS, że ją kocham i chcę to wszystko naprawić. Ale ona ciągle odpowiadała, że chce ode mnie odpocząć. Po jakimś czasie dowiedziałem się od jej brata, który tam przebywał z nią, że widział ją, jak się całowała z innym. Wtedy jak zwykle zadzwoniłem do niej w sobotę i zapytałem, czy ma mi coś do powiedzenia, ale ona mówi, że nie, więc zapytałem, co robiła z jakimś chłopakiem w samochodzie. Ona wszystkiemu zaprzeczała, powiedziała, że to nieprawda i ja jej uwierzyłem! Ponieważ zawsze mówiliśmy sobie prawdę. Ale dalej nie chciała wrócić do mnie. Po 3 miesiącach przyjechała znowu na urlop. Chciałem się spotkać z nią, ponieważ nadal coś czułem do niej, ale była jakaś dziwna, coś nie dawało mi spokoju, ale namawiałem ją, żebyśmy wrócili do siebie. Mówiłem, że wyjadę z nią, że zaczniemy nowe życie, i tak się stało. Zaczęliśmy być razem, ale to wszytko już nie było tak, jak kiedyś, było jakieś dziwne! Minął tydzień i ona musiała wrócić. Dzwoniliśmy do siebie, mówiłem, że mi ciężko, że z mamą jest coraz gorzej! Ona wtedy zaproponowała mi, żebym przyjechał do niej, że zarobimy sobie na nasze życie. Bardzo ciężko było mi podjąć tę decyzję. Pytałem tatę i mamę, ale oni mi nie zabraniali, mówili „jedź synu, zacznij sobie jakoś życie”, i tak się stało. Postanowiłem wyjechać, chociaż wiedziałem, że mojej mamie zostało tylko kilka miesięcy życia. Bilet kupiłem, ale do odlotu jeszcze miałem 3 miesiące. I w tym czasie zadzwoniła ona pewnego dnia i powiedziała, że to, co jej brat widział, to prawda i że jeszcze spała z nim! Gdy to usłyszałem, zatkało mnie, pomyślałem, czemu nie powiedziała mi tego, jak była na urlopie. To było naprawdę ciężkie dla mnie, zwłaszcza, że już podjąłem decyzję o wyjeździe, dałem juz wypowiedzenie z mojej firmy (podczas tej rozmowy nie wiem czemu, ale nadal mówiłem, że mogę jej to wybaczyć, że postaramy się, ale ona wtedy po raz kolejny powiedziała, że nie wie, co chce, że musi o tym wszystkim pomyśleć) i tak rozmowa się zakończyła. Postanowiłem wtedy, że i tak wyjadę, nie potrafiłem o tym wszystkim teraz powiedzieć moim rodzicom, oni mieli ważniejsze problemy (pewnie oni by mnie zatrzymali w Polsce, ale nie potrafiłem im tego powiedzieć, co zrobiła ona, NIE POTRAFIŁEM), ale postanowiłem sobie kogoś znaleźć. I tak się stało, znalazłem sobie dziewczynę, tylko że to było 3 tygodnie przed moim wylotem. Bardzo fajnie się mi z nią rozmawiało, pomagała mi z tym wszystkim sobie jakoś poradzić. I wtedy przyszedł dzień wylotu. To było straszne pożegnać się z mamą, ponieważ wiedziałem, że to może być ostatni raz ;( Gdy tylko przyleciałem, moja była dziewczyna strasznie chciała do mnie wrócić, ale ja mówiłem, że mam kogoś innego, że przyjechałem tutaj tylko na zarobek. Ale ona strasznie napierała. Widziałem, że zaczęło zależeć jej na mnie, że bardzo się stara (a ja również w głębi serca coś czułem do niej). Wróciliśmy do siebie, układało nam się, było wszystko w porządku, aż do momentu, w którym mój tata zadzwonił i powiedział, że mama nie żyje! Zaraz kupiłem bilet i pojechałem na pogrzeb mamusi. Nie mogłem się z tym pogodzić, że nie było mnie przy niej, było mi bardzo ciężko. Zacząłem być strasznie nerwowy, zaczęły się kłótnie, ale jakoś staraliśmy się stawić temu czoła. Wtedy po 5 miesiącach przyjechałem z moją dziewczyną do Polski do mojego taty. Tata był dalej bardzo załamany po śmierci mamy, ale nigdy nie przypuszczałem ani nie dawał po sobie poznać, że zrobi takie coś. Popełnił samobójstwo. Znalazłem go i odcinałem. Cały się trzęsłem, ale próbowałem go z całych sił reanimować, ale już było za późno, był już strasznie zimny. Wtedy straciłem kolejną osobę. Nie radziłem sobie z niczym, byłem bardziej nerwowy, wszystko mi nie pasowało, wyprowadzało mnie z równowagi. Bardzo się starałem jakoś z tym wszystkim radzić, ale to mnie przerastało, wałczyłem, żeby nie być taki nerwowy dla mojej dziewczyny, chciałem to wszystko zrobić, ponieważ bardzo ja kochałem. Postanowiliśmy, że chcemy mieć razem dziecko, ja też bardzo byłem za tym. Chciałem mieć własną rodzinę po tym wszystkim, co się stało. Chciałem zapomnieć o tym wszystkim, chciałem zacząć życie na nowo!!! Moja wtedy narzeczona zaszła w ciążę. Ja niestety byłem strasznie nerwowy, nie mogłem o tym wszystkim zapomnieć, krzyczałem na nią, wszystko mi nie pasowało, byłem okropny, żałuję tego strasznie. Wzięliśmy ślub, ale nasze życie nadal się nie układało, ciągle jakieś problemy. Nadal byłem nerwowy. Naprawdę starałem się, ale nic mi nie wychodziło. NIC. Robiłem kolacje romantyczne, wychodziliśmy gdzieś do restauracji itd., ale nadal były dni, że czasami wszystko mnie wyprowadzało z równowagi! Chciałem bardzo z tym przestać, ale nie wiedziałem jak. Podczas kłótni mówiłem, żebyśmy się rozwiedli. I tak również ostatnio było, powiedziałem podczas kłótni, żebyśmy się rozwiedli i wtedy ona powiedziała, że już ma mnie dość, że jak na razie nie chce być ze mną. Nie odzywamy się, mieszkamy razem. Błagałem ją, że już tak nie będzie, ale ona nic. Nie wiem po prostu czemu ja tak robię, czemu tak się zachowuję, przecież ją kocham i mi zależy na niej. Ale teraz już nie wiem, czy nie jest za późno. Powtarzam jej, że chcę to wszystko naprawić, ale ona mówi, że już jest za bardzo tym wszystkim zmęczona, że jak na razie nie chce być ze mną!!! A ja naprawdę nie mam już teraz nikogo, nie wiem, co mam robić, żeby to wszystko naprawić. Mam nawet teraz myśli samobójcze, że jak nie wróci do mnie, to skończę ze swoim życiem, ponieważ wtedy nie będę już miał nikogo. Proszę o pomoc. MĘŻCZYZNA ponad rok temu
Chciałbym żeby to się zmieniło ale nie wiem co mam zrobić. Mam o 2 lata młodszą siostrę i często się kłócimy (wina jak zwykle leży po mojej stronie). Rodzice są oczywiście na mnie wściekli, bo nie umiem się z nią dogadać. Bardzo często mam tak, że jest mi smutno i chce mi się płakać
Znalazłaś się w bardzo trudnej sytuacji i podziwiam Cię, że pomimo tak młodego wieku odważyłaś się napisać szczery list! Musisz być bardzo odważna! Twoi rodzice mają obowiązek opiekowania się Tobą - zarówno Twoja mama, jak i Twój tata. Do 18 roku życia, czyli do momentu kiedy będziesz już osobą dorosłą i będziesz mogła sama decydować o sobie. Na razie jednak są za Ciebie odpowiedzialni, dbać o to, żebyś była najedzona, miała czyste ubrania i potrzebne rzeczy do szkoły, powinni Ci także okazywać swoją miłość, ponieważ jesteś ich wspaniałym dzieckiem. Porozmawiaj ze swoimi rodzicami. Pokaż im także ten list, który napisałaś do ABC Zdrowie, pokaż moją wypowiedź. Może to pomoże. A jeżeli nie, nie zwlekaj - porozmawiaj proszę z kimś w szkole, może z psychologiem (może jest w Twojej szkole), może z pedagogiem, a może z którymś z nauczycieli, którego lubisz i do którego masz zaufanie. Na pewno Twoi rodzice nie mogą traktować Ciebie tak jak to opisujesz. Jest także Fundacja "Dzieci Niczyje". Możesz zwrócić się także do nich po pomoc. Podaję Ci także kontakt do siebie, gdybyś kiedyś bardzo go potrzebowała. W zakładce KONTAKT jest mój nr telefonu oraz adres e-mail. A tymczasem główka do góry :) Nie martw się. Jesteś z całą pewnością fantastyczną młodą dziewczynką! Pozdrawiam Cię serdecznie! Magdalena Nagrodzka PSYCHOLOG, PSYCHOTERAPEUTA
OlLR. 31 418 495 54 370 289 22 215 350
co zrobić żeby rodzice się nie rozwiedli